Brat latami pożyczał ode mnie pieniądze, zawsze obiecując, że kiedyś mi się odwdzięczy. Gdy po raz kolejny zgłosił się z prośbą, postanowiłam spisać umowę – tym razem, uwzględniając wszystkie wcześniejsze pożyczki…

Przez lata ufałam bratu, bo w końcu to rodzina. Każda pożyczka była dla niego „tylko na chwilę”, a ja zawsze miękłam, wierząc w jego obietnice. Jednak gdy znowu poprosił mnie o pieniądze, coś we mnie pękło…

Tym razem postanowiłam działać inaczej. Sporządziłam umowę, ale nie spodziewałam się, że brat zareaguje w tak szokujący sposób. Wszystko zaczęło się od jednej rozmowy, a skończyło na rodzinnej wojnie…

Lata obietnic i brak efektów

Mój brat Bartek od zawsze miał smykałkę do proszenia o pomoc. Nie ważne, czy chodziło o drobne 50 złotych, czy tysiące na spłatę długu – zawsze miał na to dobrą wymówkę. A ja? Cóż, dawałam się nabierać. „Jak tylko wyjdę na prostą, oddam ci wszystko z nawiązką” – słyszałam te słowa tak często, że mogłabym je wyrecytować we śnie.

Nie byłam głupia, ale serce miękło na widok brata w tarapatach. Miał żonę, dwójkę dzieci, a jego biznesy – jak sam to ujmował – „przechodziły chwilowe trudności”. Minęło jednak pięć lat, a żadna z tych chwilowych trudności nie zniknęła. Co więcej, zamiast oddać choćby złotówkę, Bartek coraz śmielej domagał się kolejnych kwot.

Gdy miarka się przebrała

Wszystko zmieniło się pewnego piątkowego wieczoru. Właśnie skończyłam długi dzień pracy, kiedy Bartek zadzwonił. „Nie wiem, do kogo się zwrócić, Asia. Potrzebuję 15 tysięcy, inaczej stracę firmę” – mówił roztrzęsionym głosem.

Zwykle czułabym współczucie, ale tym razem tylko zacisnęłam usta. „Bartek, ile jeszcze? Przecież jesteś mi winien już ponad 50 tysięcy!” – wybuchłam.

Zapadła chwila ciszy. W końcu odpowiedział: „No tak, ale przecież wiesz, że oddam… Jesteś moją siostrą”.

„Jestem twoją siostrą, nie bankiem” – rzuciłam ostro. W głowie zrodził mi się plan. „Dobra, pomogę ci. Ale tym razem spiszemy umowę. I uwzględnimy w niej wszystko, co do tej pory pożyczyłeś”.

Reakcja brata

Bartek aż się zakrztusił. „Umowę? Naprawdę mi nie ufasz?” – spytał, jakby nie rozumiał, że to on przez lata nadużywał mojego zaufania.

„Nie chodzi o brak zaufania, tylko o odpowiedzialność” – wyjaśniłam, ale atmosfera zrobiła się gęsta. Brat zakończył rozmowę szybciej niż zwykle. Następnego dnia pojawił się u mnie z żoną, która – jak się okazało – doskonale znała jego długi.

„Nie sądzisz, że rodzina powinna sobie pomagać bez papierków?” – zaczęła od razu, z wyraźnym wyrzutem.

„Rodzina powinna szanować siebie nawzajem” – odpowiedziałam.

Niespodziewany zwrot

Ku mojemu zaskoczeniu, Bartek zgodził się podpisać umowę. Byłam pewna, że w końcu coś w nim drgnęło, ale prawdziwy szok przyszedł tydzień później.

Dowiedziałam się, że brat wziął ode mnie pieniądze, by spłacić… inne długi. Jednak to nie wszystko – skontaktowała się ze mną jego była wspólniczka, która ostrzegła mnie, że Bartek jest na skraju bankructwa. Pieniądze, które ode mnie pożyczył, miały uratować go przed egzekucją komorniczą.

To nie był koniec. Okazało się, że brat próbował przepisać swoją firmę na mnie, żeby uniknąć odpowiedzialności. Gdy dowiedziałam się o tym, poczułam, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody.

Prawda wychodzi na jaw

Kiedy wezwałam Bartka na rozmowę, nie zaprzeczył. „Musiałem coś zrobić, Asia. Ty i tak masz pieniądze, a ja jestem w rozsypce” – przyznał.

Poczułam gniew, ale też ogromny smutek. Zrozumiałam, że przez lata byłam dla niego jedynie rozwiązaniem problemów, nie rodziną. Wtedy postanowiłam coś, co było najtrudniejsze w moim życiu – przestałam pomagać bratu.

Czy kiedykolwiek musieliście zmierzyć się z tak trudną decyzją wobec bliskich? Czy powinniśmy zawsze pomagać rodzinie, nawet gdy wiemy, że nas wykorzystuje? Dajcie znać w komentarzach, jak Wy byście postąpili!

error: Treść zabezpieczona !!